esej- Daria Galant
Czas pandemii: przed i po. W zasadzie nie wiadomo, w jakiej części życia jesteśmy. Czy przed, czy w trakcie, czy po. "Po" to na pewno nie. Proces innego życia rozpoczął się nagle i nie zakończy się szybko. A gdy się zakończy, to będziemy innym społeczeństwem. Uprzedzonym, przestraszonym, zobojętniałym, rządającym dla siebie bezpieczeństwa: pan/pani niesie zagrożenie, bo...
Warszawa. Idę Alejami Niepodległości. Przed budynkami mężczyzna w wieku około 60 lat. Wyposażony w termiczną torbę. Taką, w której dostarcza się pizzę lub coś podobnego. On też dostarcza zamówienie. Nie wie, gdzie jest, patrzy w telefon, szuka adresu. Od razu widać, że gubi się w gąszczu tych zobowiązań. Nagle przystaje pod drzewem, gwałtownie siada na poręczy koło krawiężnika. Termiczna torba ląduje na trawie. Mężyczyzna ukrywa twarz w ramionach: a rękami trzyma swoją głowę.
- Nie mogę, nie mogę- szepcze do siebie. Płacze bez łez, wyschniętymi od słońca oczami a warszawska ulica zdaje się go nie widzieć.Dostarczyciel lunchu. Stracił pracę w marcu 2020 roku, gdy jego firma przestała działać a kredyty, odroczone dobrodusznie, zdusiły układ odpornościowy. Praca na szybko. Od zaraz.
- Od zaraz to by każdy chciał- słyszał od pracodawców tych, którym pandemia przyniosła więcej, niż mogli oczekiwać. Zadowolone oczy śledziły palcem grafik.- Jest. Jeden się zmył, to ty możesz za niego. Masz rower, skuter? Co masz, by szybko jeździć.
- Mam chyba depresję od paru tygodni- mówi mężczyzna. Siadam obok niego. Człowiek i człowiek. Na barierce z metalu.
Warszawa, 15.06.2020